Do najchlubniejszych przykładów samoorganizacji na kształt spółdzielczy zaliczamy Hrubieszowskie Towarzystwo Rolnicze Ratowania się Wspólnie w Nieszczęściach. Ta założona w 1816 r. przez Stanisława Staszica i ufundowana z jego własnego majątku inicjatywa na rzecz poprawy losu i aktywizacji chłopów stała się inspiracją i wzorem dla późniejszych, bardziej typowych organizacji. To jednak wystarczyło, by Staszic, obok wielu zasług jakie położył dla rozwoju polskiego społeczeństwa, mógł być nazywany ojcem polskiej spółdzielczości.
Polskie spółdzielnie bez kompleksów i aktywnie wpisywały się w rozwój międzynarodowej spółdzielczości. Odgrywały dużą rolę organizując wymianę i produkcję coraz większej ilości dóbr, a obok energicznych pragmatyków ton spółdzielczości, zarówno pod zaborami, jak i w II RP nadawali wielcy politycy, intelektualiści i twórcy (wśród nich Stanisław Wojciechowski - późniejszy prezydent, Edward Abramowski - niestrudzony kooperatywista, Bolesław Prus, Maria Dąbrowska, Stefan Żeromski i księża: ks. P. Wawrzyniak, ks. S. Adamski, ks. W. Bliziński).
Za rozwojem spółdzielczości podążało prawo spółdzielcze, które w 1920 było jednym z najnowocześniejszych na świecie, powstała Państwowa Rada Spółdzielcza, a spółdzielnie stanowiły realną siłę gospodarczą międzywojennej Polski.
Czasy PRL to czarny okres dla spółdzielczości w Polsce, który po dzień dzisiejszy, wysiłkiem wielu aktywnych i pomysłowych ludzi staramy się odczarować. Wtłoczenie spółdzielni w nakazowo-rozdzielczy system gospodarczy, pozbawienie ich samorządnego i demokratycznego ducha sprawiło, że wizerunek skostniałego i skorumpowanego tworu przesłonił właściwy obraz żywotnej, dynamicznej i bogatej w walory społeczne formy działania jaką jest i powinna być spółdzielnia. Dlatego szczególną misą ruchu spółdzielczego w Polsce jest dawanie dobrych przykładów i wzmacnianie mody na spółdzielczość, która niewątpliwie trwa u nas, inspirowana zarówno lokalnymi, jaki i międzynarodowymi tradycjami.